wtorek, 3 marca 2015

23.02.2015




Więc tak właśnie zaczyna się kolejny akt w tym życiu. 
      Pierwsze dni się stały. Odkreślone na kalendarzu i zmieszane z odczuciami. Oddech się uspokaja i staje się głębszy. Każde napotkane zdarzenie jest pierwszym w tym rozdziale życia. Każdy człowiek, któremu zaglądam w oczy jest nieznajomym, wcześniej nie spotkanym. Pełen ciekawości i zarazem obaw każdego dnia wyruszam, by rozlać po ścieżkach tego miasta woń rozpoznania. Witaj SZWECJO, witaj Hudiksvall. 
      Teren, który pierwszego dnia, jeszcze pod osłoną nocy wydawał się niezbadany, teraz, każdej minucie poświęcając mu uwagę pojawia się na nim świt. Kontury miękną. Ulice i ich mapa zacieśniają się. Bryły i figury stają w swoich miejscach. Punkty orientacyjne powszednieją. Każde drzewo, kamień. W lewo i w prawo. Na przód. Tak – do przodu. Tam właśnie chcę iść.
     Śnieg powoli topnieje. Odkrywa szczegóły szlaków, przecznic. Ślady ludzi są wyraźniejsze. Historia i jej dzieło wydaje się wyostrzać. 
     Codziennie mam ze sobą aparat i nóż i codziennie powracam do domu. Dom - mieszkanie, które od podłogi po sufit wypełniony jest jeszcze zapachem Polski, Mielca i przyjaciół. Powietrze, które z każdym otwarciem drzwi miesza się z tutejszym, tubylczym. Osobliwie poukładane skarby otula specyficzna atmosfera. Celebracja dotyku i zarazem sentymentalna wyprawa. Tęsknota? Chyba jeszcze za wcześnie. To chyba świadomość, że będzie mnie odwiedzać.


     Gdzie jest siła tego miasta. Gdzie to źródło? Tego jeszcze nie wiem.
Skąd się bierze ten dar do istnienia i pokochania tego miejsca. Gdzie są przyjaźnie i sekretne jaskinie? Jakim tropem zmierzyć ku nich? 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy